Parę dni wcześniej decyzja i wyjeżdżamy zamiast leniwie spędzać czas przed telewizorem. Ale wcześniej trasa była przygotowana, korzystaliśmy z przewodników: Pascal ilustrowany i Bezdroża. Zwiedzamy.
Kosice - baszta katowska, wrzecionowaty rynek, gotycka katedra św. Elżbiety, kaplica św. Michała
Stare centrum miasta dysonansuje się od ruchliwych obiegających ulic.
Warto prześć się przez rynek podziwiając kamienice z czasów dawnej świetności Cassy.
Jasov - nie pamiętam, nic szczególnego turystycznie - miał być interesujący kościół. Błądząć dotarliśmy do dzielnicy romskiej. Cicho wszędzie, pusto wszędzie, z kominów drewnianych domków snuje się dym, wysokie ciśnienie jak na Syberii, spokój, ale chyba to tylko złudzenie. Mimo wszystko nie radzę nikomu zagościć w tej okolicy. Biedni ludzi, a biedy podróżnik powinien unikać.
Zadielska Tesnava - ruszyliśmy spacerkiem wzdłuż strumyka w górę, w międzyczasie zapadał mrok kumulując mroczny nastrój i tak już potęgowany wysokimi wzniesieniami i skałami wokół; auto na pustym parkingu, a jednak przejechał wartburg w górę do schroniska, mgła zgęstniała i czar prysł - wracać, bo zabłądzimy zajdziemy za daleko.
Roznava - nocne zwiedzanie: rynek z wieżą zegarową, nieopoldal straszy opuszczony kościół ewangelicki, czerwone buty z akcji = wrócimy jutro na zakupy, a ekspedientka będzie miała kłopoty ze słowackim, nie mówiąc już o rosyjskim czy polskim.
Betliar - nie ma to jak nocleg w pałacu, a w zasadzie jego stajniach przerobionych na hotel ze środków EU
Trochę drogo (40 EUR / 2 os), bo założenia były inne, ale za to miłe wspomnienia, a to bezcenne.
Poszukiwanie najtańszych noclegów z przewodnika na Słowacji poza sezonem można wybić sobie z głowy, na jesieni i w zimie noc zapada szybko, a poza miastami panują egipskie ciemności, większość muzeów toże zakryta na zimu