Niestety nie obyło się bez telefonu do wypożyczalni ze względu na spóźnienie przedstawiciela i odbieramy samochód Suzuki Jimny 4WD, w ramach rekompensaty chyba otrzymujemy samochód niby ciut lepszej klasy. Chociaż nie do końca, ten damski 4WD nie dość że rozczarował mnie oraz z czego się bardzo cieszę także moją żonę. Przestała wiercić dziurę w brzuchu, że chciałaby się przesiąść na terenowy. I to był niewątpliwy pozytyw tego wyjazdu. Bagażniczek skąpy po otwarciu 5 drzwi, plecaki na tylnych siedzeniach też nie miały wygodnie, silnik mułowaty, brakowało mocy pod pedałem, pod górkę wjeżdżał, ale z boku świstały inne wozy. Fakt, że Hiszpanie jeżdżą szybko i miałem wrażenie, że wyprzedzanie innych stawiają sobie za punkt honoru. Po zrobieniu zakupów w Centro Comerciale ruszamy wzdłuż wybrzeża Costa del Sol, krótkie postoje w Nerji (Balkon Europy) i Almunecar - tutaj fajna plaża i omal nie zamoczyłem majtek, bo pogoda była fajna, ale po średnio przespanej nocy odpuściłem dalekie wypływanie. Przejechaliśmy także przez Sierra Nevada przez miejscowość Lanjaron - gdzie rozlewa się wodę źródlaną do butelek. Same miasteczko bardzo urocze, masa kwiatów, kraniki z pitną wodą i sentencjami Lorki. Przejazd do Granady na zwiedzanie ogrodów nocą i nocleg.