wysiadamy z autobusa, zostawiamy plecaki w przechowalni, bierzemy petikę na Plac Plaza Primo (nazwa jeszcze sprzed uzyskania niepodległości) wstępujemy do La Restinga na dania rybne. Pychota, można było zjeść więcej :), Udajemy się głównym deptakiem w stronę pałacu królewskiego i medyny. Oczywiści gubimy się, ale w tym mieście bawimy się tym faktem, uważamy to za fajną zabawę i miło spędzamy czas spacerując pomiędzy kramami. W to samo miejsce nie sposób trafić.
Wracamy na dworzec na piechotę, w międzyczasie okazyjnie kupujemy dżelabę za 40 MAD. Na dworcu okazuję się, że nie ma miejsc na najbliższe kursy do Chefchauene. Bilety są na ostatni kurs. Na początku nie dowierzam, bo nie rozumiem instytucji naganiaczy. To znaczy były, ale byłem podejrzliwy i w ostatniej chwili na rzucie na taśmie wykupują te bilety. Kupuję fajkę na sztukę za 1MAD i wracamy na kilka godzin do centrum miasta.